niedziela, 26 sierpnia 2012

Miesiąc pod kotem

Trzeba przyznać, że ostatni miesiąc nie należał do zbyt udanych w życiu kota. Najpierw pojechał do koloni karnej dla wygnańców, czyli spędził tydzień w hotelu dla zwierząt, z którego wrócił z podziębionym gardłem. Dzięki temu, kot dostał (łącznie w ciągu tygodnia) 5 zastrzyków w tyłek. Muszę przyznać, że chory kot to najmilsze stworzenie na świecie - je i śpi i nic poza tym :)

I tak przez 16 godzin na dobę :)

W kolejnym tygodniu kotek zapolował w nocy na pozostawione samotnie jajko na twardo. Nie byłoby problemu gdyby nie fakt iż kotek, jak to kotek, zjadł większą część jajka ze skorupką! I znów wizyta u Weta. Pani Wet powiedziała, że trzeba parafinkę kotkowi do pyska 5 razy w ciągu dnia zaaplikować i powinno być OK. Ogólnie kot wyglądał wtedy jak 10 nieszczęść.


Kolejny tydzień to już tragedia na maxa była, czyli kastracja, która przebiegła bez problemów i już tego samego dnia kot buszował po mieszkaniu. Nie zmieniało to faktu, iż spanie było nadal priorytetem :)


Niestety zaliczyliśmy także kota-obrażalskiego, po tym jak wyjechałam na 2 dni i kot został w domu z mężem. Obraził się śmiertelnie i przez kilka dni nie było mowy o chodzeniu na rączkach, czy zwykłym mizianiu kotka.

A cały miesiąc minął pod znakiem zmiany klawiatury, czyli ponownego ząbkowania.


Ehhh i żyj tu z kotem...

***
Magda