środa, 23 maja 2012

Kot-Ogrodnik

W związku z brakiem nowych dowodów w sprawie "Piórkowego" postanowiłem pomóc mojej Pani przy kwiatkach. 

Najpierw Pani owinęła duże donice na podłodze jakąś dziwną folią, co to szeleści niemiłosiernie i nie można w ziemi pobuszować. Na szczęście są jeszcze kwiatki na parapecie. 

Najpierw trzeba sprawdzić z czym ma się do czynienia. Ja stosuję zasadę "co do rączki, to do buzi". 

Tu mamy żyto czy inną pszenicę. Pani mówi, że to "trawka dla kotów", czyli można jeść. 

Później była mała sesja zdjęciowa. Zobaczcie jaki fotogeniczny jestem.


Ten czarny nos to od wsadzania go w ziemie w doniczkach. Pani próbuje ciągle mi go wyczyścić, ale się nie daję.


Później zająłem się kolejnym kwiatkiem, a raczej jakimś kaktusem. Pani mówi na to "Grudnik", ale kuje to to strasznie i niezbyt smakuje, więc szybko mi się znudziło. 


A po ciężkiej pracy - zasłużony odpoczynek... Dobranoooooc...


Romek



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz